wtorek, 28 lutego 2017

CZY WCZESNA TERAPIA wyzwala dzieci z izolacji?


Kiedy myślenie czyni samotnym

(Wenn das Denken einsam macht )
DIE ZEIT 36/2004)
Jörgen Lang. Tłumaczył Paweł Ptok.

 „Jeszcze raz od nowa” woła Max , nawet jeśli historia się nie skończyła. Droga jest celem: ze sztywnym spojrzeniem chłopiec rozwala swoje kunsztownie ułożone klocki, układa od nowa i znowu psuje. Ale biada, kiedy jego mała siostrzyczka Anna* burzy pozorny nieporządek. Wtedy piszczy przeraźliwie, a jego twarz zniekształca się. Jeszcze gorzej jest, kiedy rodzice zakłócają jego rytm dnia: kiedy rano pierwsi otwierają drzwi, pomimo, że jest to jego zadanie; kiedy wkładają mu najpierw sweter, chociaż jest kolej na spodnie; kiedy smarują margaryną chleb, chociaż chce z samą marmoladą. Wtedy Max płacze, drży na całym ciele, bardzo trudno jest go uspokoić.
Rodzice myśleli bardzo długo, że ich syn jest nadpobudliwy. Ale wtedy pediatra wysunął przypuszczenie, które teraz potwierdził specjalista: „On żyje trochę w swoim własnym świecie”. Max cierpi na zespół Aspergera, szczególną formę autyzmu (zobacz ramka). Typowe dla dotkniętych ludzi jest to, że prawie nie są w stanie nawiązać przyjaźni, gestykulacja oraz mimika są ograniczone, koordynacja ruchów szwankuje; reagują napadami złości na najmniejsze zmiany w przebiegu dnia. Tak jak dyslektycy z powodu trudności w czytaniu walczą z alfabetem, tak samo ludzie z zespołem Aspergera nie są w stanie zrozumieć społecznych wskaźników odrzucenia albo sympatii.

Angielski psycholog Tony Attwood nazywa to „ślepotą umysłu” i wyjaśnia, dlaczego ludzie nią dotknięci czytają chętniej książki naukowe niż literaturę piękną: te pierwsze wymagają znacznie mniej „zrozumienia dla ludzi i ich myśli, uczuć i doświadczeń”. 

Przy tym Aspergerowcy już od dzieciństwa wyróżniają się niesłychanie poprawnym, prawie pedantycznym językiem i nadzwyczajnie bogatym zakresem słownictwa, którego jednak nie używają do dialogu i komunikacji. Do tego dochodzi czasami niepokój motoryczny i problemy z reakcją na bodźce: są nadwrażliwi na dotyk. Zmysł węchu i słuchu są tak rozwinięte, że czasami może dojść do napadów paniki.

„Nie powinno cię obchodzić, co robię”, tłumaczy Max swojej dwuletniej siostrzyczce, „musisz to zaakceptować”. W zanadrzu ma też takie same komentarze dla swoich rodziców: „Jesteś dla mnie złym wzorem”. Przy tym przeprowadza on dla siebie ciągle te same stereotypowe rytuały, gra ciągle w te same stereotypowe gry: buduje „krajobrazy”, kieruje lub „parkuje” samochody i pociągi. „Mogę wam opowiedzieć coś o halach dworcowych”, woła podskakując radośnie i pokazuje dzieciom znajomych nową książkę o kolejach. Ale jego fascynacja nie spotyka się z zainteresowaniem. Chwilkę później znowu sam bawi się w piaskownicy. Macha z podniecenia rękami, ciągle wydobywając z siebie dźwięki. Jednak między bezsensownymi zbitkami słów pojawia się czasem niezwyczajne wyznanie: „Mamo, życie jest czasem dla mnie takie ciężkie”
Nie jest jasne, kiedy kończy się „normalne” zachowanie i zaczyna się autyzm. 


Ale co jest z „innymi” autystami, którzy nie rzucają się tak w oczy? Helmut Remschidt jest dyrektorem uniwersyteckiej kliniki psychiatrii i psychoterapii wieku dziecięcego i młodzieńczego w Marburgu. Na światowym kongresie psychiatrii dzieci i młodzieży (IACAPAP) w Berlinie, uczynił ten rodzaj autyzmu przedmiotem sympozjum. 

„Jednym z moim pierwszych pacjentów był aspergerowiec”, przypomina sobie, „to było w 1968 roku”. Już wtedy było to zjawisko znane w psychiatrii dzieci i młodzieży, chociaż nie pod dzisiejszą nazwą. Zaburzenie zostało nazwane imieniem austriackiego pediatry Hansa Aspergera, który w 1944 ukuł termin „autystyczna psychopatia”, dla lżejszej formy autyzmu cechującej się przeciętną lub ponadprzeciętną inteligencją. Pacjenci z syndromem Aspergera na pierwszy rzut oka się nie wyróżniają: potrafią mówić i nie uważa się ich za opóźnionych. Sześć lat temu zespół Aspergera stał się tematem w Niemczech, tak głosi stowarzyszenie „pomoc dla autystycznego dziecka” (Bundesverband „Hilfe für das autistische Kind”)


W społeczeństwie pacjenci z zespołem Aspergera są postrzegani jako cudacy.

Naukowcy wychodzą dziś od tego, że zespół Aspergera jest uwarunkowany genetycznie – nie traumatycznymi doświadczeniami, jak przez długi czas sądzono. Jednak wiele jest jeszcze zagadek. Rozważa się także uszkodzenia mózgu przed lub podczas narodzin: Zaburzenie w rozwoju sieci neuronowych być może upośledza przetwarzanie bardziej złożonych informacji. Jako przyczyny są uważane także defekty neuropsychologiczne. Dotyczą one oprócz braków motorycznych i przestrzennego postrzegania świata, także zdolności przypisywania innym konkretnych odczuć, łączenia części w całość, powoływania się na zapamiętane fakty. 

Dylemat aspergerowców: Nie potrafią użyć ani uporządkować swojej encyklopedycznej wiedzy, gdyż przeważa u nich przechowywanie wiedzy.

 Naukowiec ostrzega przed stereotypami: „Nie wszyscy aspergerowcy są ponadprzeciętnie inteligentni”. Jednak prawie nie ma wśród nich pacjentów upośledzonych umysłowo. Dla Ursuli Franke nie mówi to nic o umiejętnościach radzenia sobie z życiem codziennym. Co komu po IQ 136, kiedy ta osoba ciągle spóźnia się do szkoły ?. Zastępca kierownika centrum terapii autyzmu (ATZ) w Kolonii zajmuje się od lat skutkami zespołu Aspergera. 

Jeden z „klientów”, jak nazywa się ich w ATZ ma 16 lat. Jego terapia jest tymczasowo zakończona. Franke pomagała przygotować mu się między innymi do matury: „Przy tym trzeba było dokładnie opisać strukturę planu dnia” – tłumaczy terapeutka. Nadać strukturę znaczy nauczyć się reguł: Co mam zrobić, żeby punktualnie rano wstawać? Jak mam sobie poradzić z zadaniami domowymi? Jak często muszę zmieniać bieliznę? Kluczowym problemem wielu aspergerowców jest organizowanie sobie czasu. Ciężko im przyzwyczaić się do punktualności. Argumentacja, jaką stosuje dyplomowana pedagog, jest następująca: „Żyję we wspólnocie, a nie na wyspie. Trzeba żyć według reguł, żeby się dogadać. Kiedy chce się zrobić maturę, a nigdy nie przychodzi się punktualnie, ma się problemy”. Tajna broń terapeutki: pisemne umowy.

Dyscyplina jest tylko jedną częścią terapii. Są filmy wideo i scenki z podziałem na role, za pomocą których pacjenci ćwiczą kontakt wzrokowy lub mogą się nauczyć, jak się czyta uczucia z twarzy. Ćwiczy się także takie rzeczy: Jak nawiązać z innymi kontakt? Jak się zachować na klatce schodowej albo przy wejściu? Według doświadczenie pani Franke problemem jest to, że bardzo inteligentni ludzie mogą nie sprostać prostym wyzwaniom. Rodzice i nauczyciele reagują na to konsternacją.  Osoby dotknięte tym zespołem oraz ich rodzina i znajomi muszą nauczyć się radzić sobie z tym syndromem.

 Remschmidt trzeźwo ocenia rozwój diagnostyki: „Nie wierzę, że dzisiaj jest więcej przypadków niż kiedyś”. Zespół po prostu jest bardziej znany, większa uwaga społeczeństwa, diagnoza lepsza. Jeśli rzeczywiście jest to sprawa dziedziczna, mogłoby to wskazywać na stosunkowo dużą liczbę nieujawnionych przypadków – jeśli weźmie się pod uwagę wszystkich tych dziwaków i samotników, który noszą w sobie niezdiagnozowane cechy autystyczne. „Są tacy, którzy umieją się przebić” – mówi Ursula Franke – „oni są wtedy nazywani cudakami”.

    Ben mieszka dzisiaj w swoim własnym mieszkaniu sam, tak jak wielu aspergerowców. Helmut Remschmidt potwierdza: „Znaleźć partnera jest dla nich dużym problemem.”. Ben mówi : Trudno jest mi oszacować: ile mojej osoby potrafi znieść ktoś inny?”. Ma opiekuna prawnego w sprawach urzędowych i zawodowych. Znalazł pracę w sklepie zakładu pracy chronionej. „Kiedyś tacy ludzie byliby profesorami”, użala się jego matka.Czego do dzisiaj nie może zrozumieć to biurokracji, arogancji i braku zrozumienia, na który natrafiła u fachowców. „Zawsze winna jest matka” mówi myśląc o pedagogach, lekarzach, poradniach zawodowych, opiece społecznej, które ją zbyły, a jej troskę o dziecko potraktowały jako „chimery nadopiekuńczej matki”. O zespole Aspergera nikt w tych miejscach nie słyszał – przynajmniej do połowy lat dziewięćdziesiątych. Często problemy z zachowaniem jej syna interpretowano tam jako wynik błędów w wychowaniu. Na właściwy trop naprowadził Bena dopiero artykuł z holenderskiej gazety, który traktował o podobnym przypadku. Ale Ben miał wtedy już 36 lat.

Jak by mogło przebiegać jego życie, jeśli jego zaburzenie osobowości byłoby wcześniej rozpoznane i gdyby przebył terapię już w podstawówce? 

            Helmut Remschmidt ostrzega jednak przed nadmiernymi oczekiwaniami: „Na zespół Aspergera nie ma lekarstwa.. Podczas terapii trzeba pracować z „osobistym potencjałem osoby dotkniętej tym syndromem”, chodzi o ćwiczenia, jak poradzić sobie z codziennością, a nie o psychologię duszy.



Źródło: 

DIE ZEIT 26.08.2004 nr. 36

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz